O geodezji, studiach i szkolnych wspomnieniach z absolwentką ZSOiZ, Sławomirą Wilczyńską, rozmawiały Martyna Koźlik i Laura Drop z Koła Dziennikarskiego „Pinezka”.

Laura Drop, Sławomira Wilczyńska, Martyna Koźlik
Laura Drop, Sławomira Wilczyńska, Martyna Koźlik

Laura Drop: Od ukończenia naszej szkoły minęło już prawie siedem lat, jakie są Twoje najlepsze wspomnienia z tego okresu?

Sławomira Wilczyńska: Szkołę wspominam przede wszystkim dzięki ludziom, których w niej poznałam. Dobrze pamiętam moją klasę i uważam, że byliśmy bardzo zgranym zespołem – do dziś utrzymuję kontakt z częścią osób, które wtedy poznałam. Miło również wrócić pamięcią do nauczycieli, którzy angażowali się, żeby jak najlepiej przekazać nam wiedzę. Nie tylko uczyli nas konkretnych przedmiotów, ale doradzali nam także w wielu sytuacjach życiowych. Obserwuję naszą szkołę na Facebooku, czytam informacje o różnych eventach, które organizujecie i przypominam sobie, jak razem z moją klasą braliśmy udział w podobnych wydarzeniach, spotkaniach czy uroczystościach.

Martyna Koźlik: Lata szkolne to bardzo ciekawy czas, ale każdy z nas w pewnym momencie musi stanąć przed wyborem dalszej ścieżki zawodowej – co skłoniło cię do wyboru akurat takiej profesji?

S.W.: Wydaje mi się, że moja ścieżka zawodowa rozpoczęła się nawet wcześniej – już w momencie, kiedy kończyłam gimnazjum. Wybrałam Szkołę w Zagórowie, ponieważ jej lokalizacja była najbardziej dogodna i przede wszystkim akurat wtedy został otwarty nowy kierunek – geodezja. Byłam ciekawa, czym właściwie zajmuje się geodeta, sama nigdy nie miałam styczności z tą profesją. Punktem kulminacyjnym była jednak praktyka zawodowa, w której uczestniczyłam pod koniec technikum. Odbywałam ją u mojego obecnego pracodawcy i byłam zachwycona, jak on podchodzi do tego zawodu. Zdumiewała mnie jego ogromna wiedza i to, w jak wspaniały sposób ją przekazywał, uczył postępowania w przeróżnych sytuacjach, w jakich znaleźć może się w pracy geodeta. Kiedy trafiłam na zajęcia praktyczne, zaczęłam rozumieć teorię, którą wpajali nam nauczyciele przedmiotów zawodowych i wszystko zaczęło się łączyć. Zrozumiałam, że to nie jest tylko wiedza teoretyczna, ale o wiele więcej. Ważne okazały się także umiejętności interpersonalne. Niezbędna jest umiejętność rozmawiania z ludźmi m.in. podczas spotkań granicznych, kiedy jeździłam na pomiary. Pamiętam, że to kosztowało mnie sporo stresu, bo jednak były to już realne zadania do wykonania, poczułam odpowiedzialność za to, co robię i wiedziałam, że trzeba zrobić to dobrze. To nie były już ćwiczenia terenowe i nie można było powiedzieć sobie czegoś w rodzaju: „Najwyżej się to jakoś poprawi” czy „Następnym razem pójdzie mi lepiej”. Pojawiła się także adrenalina, która dodatkowo motywowała, żeby zdobywać jeszcze więcej wiedzy i przydatnych umiejętności. Trzeba było też nadążyć za zmianami w prawie, które w mojej branży wciąż ulegają modyfikacji. To niesamowicie ciekawy zawód, dużo się dzieje, nie ma monotonii, spotkamy wciąż nowych ludzi. Każda praca geodezyjna jest tak naprawdę inna, mimo że cel jest ten sam. Po praktyce postanowiłam kontynuować kształcenie w tym kierunku i wybrałam studia geodezyjne.

L.D.: Może zechciałabyś opowiedzieć nam, jak wyglądają studia geodezyjne?

S.W.: Wybrałam studia na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, ukończyłam je, zdobywając tytuł inżyniera. Również bardzo mile wspominam ten czas, samą uczelnię oraz ludzi, których tam spotkałam. Pierwszy rok był naprawdę wymagający, w programie było mnóstwo przedmiotów, nie każdy radził sobie z tyloma obowiązkami, część studentów skończyła wtedy swoją przygodę z geodezją, ponieważ nie udało się im zdać wszystkich egzaminów, przede wszystkim z matematyki – analizy, algebry. W szkole średniej uczęszczałam na rozszerzoną matematykę, co bardzo mi pomogło, ale ci, którzy nie mieli takiego doświadczenia, musieli dużo materiału nadrobić i z trudem przychodziło im przygotowanie się do egzaminów. Jednak jeśli ktoś naprawdę chciał, to ostatecznie był w stanie sobie poradzić. Na drugim roku pojawiły się już przedmioty typowo geodezyjne, znacznie poszerzające moją dotychczasową wiedzę. Ogółem geodezja to jest bardzo obszerny i fascynujący temat, trzeba znać się także dobrze na prawie – osoby zdeterminowane na pewno są w stanie podołać tym wymaganiom.

M.K.: Już uchyliłaś nam rąbka tajemnicy, ale jak wygląda tak dokładniej praca geodety?

S.W.: Z mojego punktu widzenia wszystko zaczyna i kończy się w biurze. Przygotowujemy materiały niezbędne do wyjazdu w teren. Wiele zależy od tego, jakie mamy cele prac, a są one różne, np. geodezyjna inwentaryzacja powykonawcza, sporządzanie map do celów projektowych. Pojawiają się także prawne aspekty – rozgraniczenia, podziały, ustalenia granic. Właśnie w biurze przygotowujemy wszystkie materiały, tak by w terenie wiedzieć, co pomierzyć, w którym miejscu szukać kamienia bądź jego podcentru, czyli np. butelki. Chodzi o to, by na gruncie sprawnie, szybko i dobrze wykonać pomiar tego, co potrzebujemy. Później wracamy i opracowujemy wyniki pomiarów, składamy dokumentację w postaci operatu technicznego i kolejno przekazujemy dane do starostwa, a dokładniej Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej. Po pozytywnej weryfikacji operatu nasz pomiar aktualizuje bazy danych starostwa.

L.D.: W takim razie ciekawi nas, jakie zlecenia dostajesz najczęściej?

S.W.: Ja najczęściej zajmuję się geodezyjnymi inwentaryzacjami powykonawczymi obiektów budowlanych. W ostatnim czasie mamy wiele inwentaryzacji dróg. Jest to bardzo czasochłonna praca. Ja tak naprawdę dostaję już gotowy pomiar od współpracowników, którzy jeżdżą w teren, opracowuję to w biurze i sporządzam całą dokumentację do starostwa, niezbędne rozliczenia dla firm budowlanych. Właściwie większość czasu spędzam w biurze, choć zdarza mi się wyjeżdżać również w teren.

M.W.: Jakie wyszczególniłabyś w takim razie zalety i wady tej pracy?

S.W.: Wydaje mi się, że największą zaletą jest to, że nie ma monotonii. Ciągle coś się dzieje, nigdy nie wiadomo, z czym jeszcze będzie trzeba sobie poradzić. To bardzo motywujące, że człowiek ma na sobie tę odpowiedzialność. Żadna praca się nie powtarza, każda jest inna, każdy obiekt budowlany jest inny, ale do każdego zadania należy podejść z sumiennością.

L.D.: Biorąc to pod uwagę – jakie cechy charakteru przydadzą się w pracy geodety?

S.W.: Przede wszystkim cierpliwość – duża cierpliwość. Zawsze jeśli chodzi na przykład o spotkanie graniczne, to ktoś może nie zgodzić się na dany przebieg granicy. Trzeba więc mieć też umiejętności interpersonalne, potrafić przekonać daną osobę, że wyznaczona granica z czegoś wynika. Nie każdy właściciel gruntu pozwoli oddać swój fragment ziemi. Cierpliwość jest nieodzowna również w obliczeniach. Trzeba być rzetelnym w tym, co robimy, ponieważ ma to wpływ na efekt pracy. Kiedy wszystko zrobimy dobrze i nasz zleceniodawca będzie zadowolony, pozyskamy w ten sposób więcej inwestorów i potencjalnych klientów. Myślę, że właśnie te cechy są najistotniejsze.

M.K.: W takim razie właśnie tej cierpliwości życzymy Ci najbardziej i żeby praca geodety dawała Ci tyle satysfakcji, co dziś. Serdecznie dziękujemy za spotkanie i wiele cennych inspiracji, a wszystkich czytelników zapraszamy do obejrzenia krótkiego materiału filmowego z udziałem naszego gościa.

S.W.: Również bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam całą społeczność ZSOiZ.

Koło Dziennikarskie „Pinezka”
Przeprowadzenie wywiadu: Laura Drop i Martyna Koźlik
Redakcja: Martyna Koźlik
Obraz i udźwiękowienie: Oliwier Drop i Jakub Drzewiecki
Opieka redakcyjna: Katarzyna Maciocha