Dzisiaj przeniesiemy Was w fascynujący świat medycyny dzięki rozmowie z Filipem Dropińskim, absolwentem ZSOiZ, który postanowił podjąć wyjątkowe wyzwanie i zdecydował się na studia za granicą, eksplorując światową różnorodność w edukacji medycznej. Z czym wiąże się studiowanie poza granicami naszego kraju? Jakie korzyści płyną z międzynarodowego doświadczenia studenckiego? Odpowiedzi na te pytania odkryjemy w trakcie naszej rozmowy. Historia Filipa to nie tylko opowieść o rozwoju naukowym, ale także o odwadze i determinacji w dążeniu do spełniania marzeń.

Laura Drop: Jak wspominasz swoje lata szkolne?

Filip Dropiński: Lata szkolne wspominam bardzo dobrze, do dzisiaj razem ze znajomymi często wracamy do różnych historii z tego okresu. Z moimi zagranicznymi znajomymi porównujemy nasze systemy nauczania, formy sprawdzianów, czy też odpowiedniki naszej polskiej matury. Myślę, że liceum było najlepszym czasem spośród dwunastu lat obowiązkowej edukacji. Brałem udział w wielu przedsięwzięciach szkolnych, rozwijałem swoje zainteresowania, wiele się nauczyłem.

L.D.: Jak potoczyły się Twoje losy po ukończeniu szkoły?

F.D.: Odkąd tylko pamiętam, chciałem wyjechać za granicę, aby nauczyć się języka obcego, a że w Europie jednym z najbardziej rozpowszechnionych języków jest angielski, postanowiłem, że wyjadę do Anglii. Zajęcia w szkole – mimo że były bardzo efektywne – nie odzwierciedlały w stu procentach tego, jak wygląda życie za granicą, ale tak jest z nauką każdego języka. W szkole wszystkich obowiązuje podstawa programowa, wymagane minimum, jakie trzeba znać, aby przygotować się do matury, co ze swobodnym posługiwaniem się językiem obcym w codzienności niestety nie ma za wiele wspólnego. Dla mnie taki poziom znajomości języka nie był wystarczający, a że najlepiej uczyć się poprzez praktykę, zdecydowałem się rzucić na głęboką wodę i nie żałuję. Szkoła dała mi możliwość poznania podstaw języka, gramatyki i wymowy. Życie natomiast zweryfikowało, że nie trzeba używać szesnastu czasów, czy też bardzo formalnie skomplikowanego słownictwa, żeby się z kimś porozumieć na dość przyzwoitym poziomie. Najważniejszą rzeczą w uczeniu się języka obcego we własnym zakresie jest słownictwo i poprawna wymowa, dlatego jestem bardzo wdzięczny pani Agnieszce Bagrowskiej za te trzysta słówek z każdego działu i powtarzaniu jak mantry wszystkich głosek i wyrazów. Swoją drogą nie wiedziałem, że nauka języków obcych może być aż tak pasjonująca. Po zdaniu egzaminu językowego IELTS, zaaplikowałem na uczelnię medyczną na Słowacji i obecnie jestem studentem trzeciego roku kierunku lekarskiego.

L.D.: Czy możesz opowiedzieć nam nieco więcej o studiach?

F.D.: Zarówno w Polsce, jak i na Słowacji, studia trwają sześć lat. Zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku i nie ma sztywno określonych godzin dla wszystkich. Zajęcia praktyczne dzielą się na przedkliniczne – jak na przykład anatomia czy biochemia i kliniczne, które przeprowadzane są w szpitalu w kontakcie z pacjentami, tj. chirurgia czy interna. Wykłady trwają półtorej godziny, następnie z danego przedmiotu odbywają się zajęcia praktyczne, które zajmują od półtorej do czasem nawet czterech godzin. Wymagają one wcześniejszego przygotowania i opanowania odpowiedniego zakresu wiedzy na podstawie zagadnień, które są rozpisane w tzw. syllabusach. „Teaching period” to czas od września do świąt, trwa łącznie czternaście tygodni. Jest to okres, w którym chodzimy na zajęcia, do szpitala, piszemy wejściówki i kolokwia. Od pierwszego dnia po Nowym Roku zaczyna się sesja – „Exam period”, która trwa sześć tygodni. Bardzo podobnie zorganizowany jest również semestr letni.

L.D.: W jakim języku prowadzone są zajęcia?

F.D.: Uczelnia oferuje dwa programy. Pierwszy jest dla studentów, których językiem ojczystym jest słowacki a drugi to tzw. „English Division”, w którym wszystkie zajęcia, łącznie z tymi odbywającymi się w szpitalu, są prowadzone w języku angielskim. Ja studiuję po angielsku, jednak z racji tego, że uczelnia znajduje się na Słowacji, pacjenci są w zdecydowanej większości Słowakami, a starsi pacjenci nie mówią po angielsku, przez cztery pierwsze semestry, studenci zagraniczni obowiązkowo uczą się języka słowackiego. Poznajemy słownictwo niezbędne do przeprowadzenia pełnego wywiadu z pacjentem a na koniec każdego semestru przeprowadzany jest egzamin ustny.

L.D.: Czy było Ci trudno nauczyć się języka słowackiego?

F.D.: Na początku byłem trochę zdezorientowany, ale to w dużej mierze przez pisownię, słownictwo jest fonetycznie podobne, choć też nie zawsze. Na pierwszych zajęciach z języka słowackiego poznaliśmy alfabet, więc dla Polaków było już z górki. „G” przeważnie po słowacku jest pisane jako „h”, „i” na końcu jak „y”, nasze końcówki „-ą” jako „-ou”, czy pełne wyrazy, u nich jagoda (jahoda), to nasza truskawka. Przez pierwsze dwa miesiące nauki tworzyliśmy momentami z pewnością ciekawe anomalia językowe <śmiech>.

L.D.: Czy uczysz się we własnym zakresie jakiegoś innego języka?

F.D.: Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że angielskim i słowackim posługuję się biegle, z niemieckim nie mam większych problemów, czasem przerażająca jest liczba liter w jednym słowie <śmiech>, po francusku dojadę do hotelu, nie zginę na lotnisku i nie umrę z głodu, a włoskiego uczę się na bieżąco od znajomych. Bardzo lubię uczyć się języków obcych, cały czas przymierzam się też do arabskiego, ale brakuje mi godzin w dobie <śmiech>.

L.D.: Czy to prawda, że na zajęciach z anatomii w prosektorium studenci różnie sobie radzą z widokiem zwłok a część z nich nawet mdleje na widok ludzkich preparatów?

F.D.: Bynajmniej, ja również słyszałem pogłoski o studentach, którzy rzekomo tracili przytomność w trakcie zajęć, jednakże ani moim znajomym, ani mnie nigdy się to nie zdarzyło. Preparaty są przygotowywane przed zajęciami. To nie jest nic strasznego, studenci nie przeprowadzają sekcji zwłok na świeżych preparatach. Myślę, że w dużej mierze to kwestia przestawienia myślenia. Do prosektorium idziemy po to, żeby zwizualizować sobie wcześniej zdobytą wiedzę, zobaczyć, jaki kształt ma dany mięsień, jaki przebieg ma dana tętnica, itp.

L.D.: Myślisz już o jakiejś konkretnej specjalizacji w zawodzie?

F.D.: Nie jestem jeszcze ściśle ukierunkowany. Przez pierwsze dwa lata trudno jest tak naprawdę zadecydować, w którym kierunku pójść. Zajęcia w szpitalu zaczynają się od trzeciego roku i są to następujące przedmioty: chirurgia i interna. Natomiast bardziej specjalistyczne zajęcia, między innymi: dermatologia, pediatria, psychiatria czy okulistyka obejmują czwarty i piąty rok. To głównie wtedy studenci zaczynają się zastanawiać, która dziedzina potencjalnie znalazłaby się w kręgu ich zainteresowań. Oczywiście, są też takie osoby, które już od pierwszego dnia studiów wiedzą, jaką specjalizację pragną wybrać, ale to naprawdę niewielki odsetek uczących się.

L.D.: Z jakich krajów jest najwięcej studentów?

F.D.: Najwięcej studentów jest z Hiszpanii, Włoch i Grecji, ale są także osoby z Kanady, Dubaju czy Iranu. Polaków paradoksalnie nie studiuje ze mną aż tak wielu.

L.D.: Czy planujesz wrócić do Polski?

F.D.: Aktualnie skupiam się na tym, aby skończyć studia i zrobić specjalizację. Nie wykluczam zarówno powrotu do kraju, jak i pracy poza jego granicami. Życie potrafi zaskakiwać i w tej chwili staram się nie wybiegać aż tak daleko w przyszłość, a znając siebie, dzisiaj powiem, że tak, a jutro będę już szukał możliwości w zupełnie innym kraju <śmiech>.

L.D.: Serdecznie dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że Twoje marzenia się spełnią. Czego możemy Ci życzyć?

F.D.: Chyba tylko kreowania nowych pomysłów.

L.D.: Wobec tego życzymy Ci radości z kreowania nowych pomysłów, wytrwałości i szczęścia. Niech studia przynoszą Ci równie dużo satysfakcji, co dzisiaj a każdy dzień niech będzie krokiem ku spełnianiu Twoich marzeń.

F.D.: Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam całą społeczność ZSOiZ.

Koło Dziennikarskie „Pinezka” Przeprowadzenie wywiadu: Laura Drop z 3 klasy Liceum Ogólnokształcącego

Opieka redakcyjna: Katarzyna Maciocha

Od lewej Laura Drop i Filip Dropiński